poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dżem'owe love.

      3. sierpnia wybiła moja godzina zero. Wehikuł czasu, Whisky, Partyzant, Do kołyski, Sen o Victorii, Do przodu... Te oraz wiele innych kultowych kawałków mogłam usłyszeć na żywo, stojąc pod samą sceną i gorączkowo wymachując aparatem, by spróbować uchwycić jakikolwiek dobry obraz. Tak, zrobiłam to! W końcu wybrałam się na koncert zespołu Dżem. Był to występ na świeżym powietrzu, dany z okazji jubileuszowych XX Dni Węgierskiej Górki, gdzie legendarna grupa była gwiazdą drugiego dnia obchodów. Nie muszę odpowiadać na pytanie, czy było warto. Było cudownie! Wszystkim, którzy mają wątpliwości co do ogromnej wartości zespołu, polecam usłyszenie go na żywo. Kompletnie inny, oczywiście lepszy, wymiar! Na początku było ogromne wzruszenie. Potem już tylko śpiewałam, skakałam, tańczyłam, klaskałam, piszczałam... Po prostu cieszyłam się chwilą, dokładnie tak,  jak radzą Balcar (żyj z całych sił) i Rysiek(w życiu piękne są tylko chwile).  Mówią, że każdy koncert Dżemu jest na sto procent. Że każdy jest wyjątkowy. Że każdy zostaje w pamięci na całe życie. Teraz już z autopsji mogę potwierdzić- mają rację! :)


















Zdjęcia mojego autorstwa. :) Video pobrane z YT ze względu na dużo lepszą jakość od tej, którą daje mój aparat.

Pzdr, Pta_szysko. :)