poniedziałek, 26 października 2015

Weekend z Mr. Staszewskim!

   Miniony weekend był najlepszym weekendem ostatnich kilku miesięcy, o ile nie całego roku! Dlaczego? Okazja była wyjątkowa(a właściwie były dwie). Spędziłam go, dosłownie i w przenośni, w towarzystwie Kazika Staszewskiego!

24.10.2015r., dzień 1!
 
 

To data krakowskiego koncertu KULTU w ramach tegorocznej trasy pomarańczowej. Jak to na koncertach jest, każdy wie- jest prze-cu-do-wnie! Wielkie brawa dla supportującego zespołu Leniwiec, który naprawdę podołał występowi przed tak wielką gwiazdą polskiej sceny rockowej. Żeby nie być gołosłowną, odsyłam Was to ich strony WWW oraz zamieszczam tu maleńką próbkę tego, co leniwi tylko z nazwy potrafią! ;)





No a potem... wiadomo. Jak tylko chłopacy z Kultu weszli na scenę, uśmiech wykwitł na mojej twarzy i nie zszedł z niej- mimo zmęczenia, bólu nóg, gardła i hektolitrów wylanego potu- aż do samego końca! Wybawiłam się, wyszalałam, wytańczyłam i wyśpiewałam. Po prostu, nic dodać, nic ująć. Plusy i minusy? Na plus było zarówno to, iż znałam już prawie wszystkie teksty piosenek, co pozwalało mi na stuprocentową zabawę z tłumem fanów (nie zabrakło m.in.: Baranka, Brooklyńskiej Rady Żydów, Prosto, Wódki, Krwi Boga, Dziewczyny bez zęba na przedzie no i oczywiście bisowej Polski!), jak i to, że zdarzyły się też utwory stare, aczkolwiek dla mnie do tej pory nieznane. Dzięki temu poznałam nowe kawałki, by już dziś móc uzupełnić swoją KULTową playlistę. ;) Ogromną zaletą, podobnie jak w roku poprzednim, był zespół OCHRONY KULTU. Panowie sympatyczni, uśmiechnięci, a bawili się lepiej niż niektórzy z publiczności! Jedynym minusem, co zresztą podkreślał sam Kazik, była kiepskawa akustyka Hali TS Wisły. Ze względu na remont teatru Łaźnia Nowa, krakowski koncert odbył się właśnie tam, co obniżyło poziom techniczny występu.
 

 
 
 
 
Aha! Na minus mogę zaliczyć także horrendalne ceny w sklepiku z gadżetami. Bardzo, ale to bardzo, chciałam w tym roku kupić koszulkę z trasy, lecz jej cena- 65zł!- mnie odstraszyła. Byłam nastawiona na jej kupno i gotowa wydać nawet 50zł, lecz 65zł za T-shrit to już moim zdaniem lekka przesada. Promocje z okazji trasy koncertowej przyniosłyby zespołowi zyski, a fanom- ulgę. ;) Zaopatrzyłam się więc tylko w plakat, ale i tak jestem zadowolona. Od teraz za każdym razem kiedy spojrzę na swoją ścianę, przypomę sobie ten szalony sobotni wieczór! Tak czy inaczej bawiłam się świetnie i już wiem, że następny krakowski koncert Kultu także mnie nie ominie! :) 
 
 


25.10.1015r., dzień 2!
 
 
Niedziela z kolei była dniem, w którym moja skromna osoba odwiedziła tegoroczne krakowskie Targi Książki. Nie bez powodu czekałam aż do ostatniego dnia, by uczestniczyć w tym wydarzeniu. Otóż w niedzielę gościł tam nie kto inny, jak właśnie Kazik Staszewski, podpisując swoją autobiografię Idę tam gdzie idę, o której już trochę na tym blogu pisałam. Więcej o niej napiszę po lekturze, gdyż z zakupem cierpliwie czekałam do dnia wczorajszego. Na spotkanie przyszło sporo osób, a znaczną część z nich rozpoznałam z sobotniego koncertu. Na szczęście przyszłam odpowiednio wcześnie, a Kazik- o dziwo!- trochę wcześniej niż przewidywał plan, więc udało mi się szybko i sprawnie pozyskać autograf, zdjęcie wraz z chwilą rozmowy z moim ulubionym żyjącym muzykiem. Bezcenne!
 
 

 




   Nazwałam te dni najlepszym weekendem. Dlaczego? Przecież na koncertach- nie tylko Kultu- byłam już nie raz.  Jednak nigdy nie miałam możliwości tak bliskiego obcowania z człowiekiem, muzykiem, którego podziwiam, szanuję i którego muzyką żyję. Porozmawiać z Kazikiem Staszewskim- to było coś! Do tego wspólna fotka? Jestem w siódmym niebie! ;) Poza tym weekendy takie jak ten pozwalają na chwilę zapomnieć. O wstawaniu punkt 6:15 codziennie rano, o zbliżających się kolokwiach i egzaminach, o pracy, obowiązkach domowych... Dni takie jak te pozwalają na wolność. Dni takie jak te pozwalają po prostu BYĆ. Polecam serdecznie! I widzimy się z Kultem za rok!
 
~Ptaszysko
 
Zamieszczone zdjęcia są moją własnością! Video dzięki dostępowi do bazy YouTube!


środa, 30 września 2015

Będzie się działo, czyli coś ala muzyczny newsletter.

    Wrzesień rozpoczął nowy rok szkolny. Czasami odnoszę wrażenie, że nie tylko szkolny- wrzesień to taki mały pre-styczeń. Właśnie w miesiącu rozpoczynającym jesień pojawia się dużo muzycznych(ale nie tylko, bo i np. wydawniczych)  informacji na temat planów dotyczących końcówki tego oraz startu nowego roku kalendarzowego. W związku z tym dziś ode mnie taki mały newsletter. Bardzo egoistyczny newsletter. Dlaczego? Bo będzie dotyczył muzyków, których twórczość mnie interesuje, większość z nich była już bohaterami moich wpisów, a zasłyszane informacje o ich planach bardzo mnie uradowały. No ale cóż, który bloger nie jest w danej dziedzinie choć troszeczkę egoistą? ;) No to zaczynamy!


1. Och, Kazik!
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że informacji o Kaziku zabraknąć nie może. A jest o czym mówić! Po pierwsze- wraz z dniem 25.09 KULT rozpoczął tegoroczną trasę pomarańczową (znaną także pod nazwą "okołopaździernikowa"). I to rozpoczął nie byle jak, bo hucznymi trzema zagranicznymi koncertami: Dublin, Londyn, Manchester. 9.10 natomiast wyznacza datę początku trasy dla fanów mieszkających w Polsce. Tu Kazik z ekipą zacznie od Torunia, by w połowie listopada zakończyć trasę w Kielcach. Ktoś się wybiera? Ja czekam na Kraków, a ten już 24.10!
Ale rozpoczęcie trasy pomarańczowej to nic w porównaniu z TĄ wiadomością. Kazik wydaje książkę! W dodatku autobiografię. Zatytułowana Idę tam gdzie idę będzie miała premierę 7.10 i sygnowana znakiem wydawnictwa Kosmos Kosmos stanowi niejako zapis, momentami wnioski, z rozmowy z Rafałem Księżykiem. Więcej o tym niesamowitym i ekscytującym dla fanów przedsięwzięciu przeczytacie TUTAJ.

2. Zapowiedź nowych smaków Dżemu!
Mój ulubiony zespół wreszcie i nareszcie mówi o tym, na co z niecierpliwością czeka każdy fan. A mianowicie o nowych piosenkach oraz- w dalszej perspektywie- premierowym krążku. Choć Dżemowcy od października będą nieprzerwanie w trasie, także na jesień deklarują rozpoczęcie pracy nad przygotowywaniem, nagrywaniem zupełnie nowych kawałków. Jest to wspaniała informacja, gdyż, co by o Dżemie nie powiedzieć, pięć lat bez płyty, czy choćby singla to naprawdę sporo. Odczuwają to zwłaszcza młodzi oraz świeżo upieczeni fani, którzy chcieliby mieć także "swój" Dżem, który kształtuje się na ich oczach, a nie tylko wspaniałe, bo wspaniałe, lecz kawałki zamknięte w starych słoikach. Kiedy posmakujemy nowej odsłony Balcara i spółki? Muzycy deklarują, iż wraz z początkiem 2016 roku. Czekamy i życzymy powodzenia, a do tego czasu- chodzimy na koncerty oczywiście! ;) Więcej o planach dyskograficznych Dżemu przeczytacie TUTAJ.

 

 3. Owocne zbiory w śląskim ulu Czarnej Pszczoły!

Założę się, że nie znacie zespołu Black Bee. I założę się, że przez to wiele tracicie! Kojarzycie może zespoły Dżouk oraz Lee Monday, o których już pisałam? Jeśli weźmiemy wokalistę z tego pierwszego- Rafała- oraz gitarzystę z drugiego- Kubę- to mamy już połowę "Pszczoły". A jeśli dodamy do nich Marcina Czerwińskiego(bass) wraz z Dominikiem Cedrzakiem(perkusja) to ten śląski, muzyczny ul jest pełen. Dotychczas ich dorobek płytowy to jedna EPka Boo!. Teraz Ci wspaniali muzycy zapowiadają nowiutki materiał i wydanie albumu. Data? 21.10. Gatunek? Oczywiście Rock'n'roll i Twist. Blue Twist. Produkcja? Jimmy Jazz Records. Wraz z płytą- trasa koncertowa. Ogromnie cieszą mnie te zapowiedzi, bo muzyka Black Bee naprawdę mocno przypadła mi do gustu. A jakby tego było mało- 3.10 premiera teledysku do singla Psycho. Więcej informacji na ich Facebooku! Sprawdźcie, bo naprawdę warto! Takie zespoły są według mnie nadzieją polskiej sceny muzycznej!



4. U Cree dno zapowiada szczyt! 
Ostatnia, krótka wiadomość, to coś dla fanów osoby i twórczości Riedla Juniora- Sebastiana- z zespołem Cree. Ich najnowsza ballada Na Dnie Twojego Serca stanowi singiel nowej płyty, a planowana jest ona już niedługo, bo podobno na jesień tego roku. Podziwiam i uwielbiam Cree za prężność działania, za to, że ciągle idą do przodu, ciągle nagrywają i nie każą swym wiernym fanom zbyt długo jeść "odgrzewanych" kawałków. Czekam z niecierpliwością na więcej informacji, tymczasem łapcie wywiad z chłopakami i krótką notkę z Polskiego Radia Jedynka!

    To już wszystko w dzisiejszym mini-newsletterze. Podzieliłam się tylko tymi informacjami, które według mnie są naprawdę istotne dla gatunku oraz fanów muzyki, której słucham. Uprzedzałam- będzie egoistycznie. ;)Prawdą jest jednak, że zarówno wielkie nazwiska i bandy- Kazik, Dżem, Sebastian Riedel- jak i lokalne, aczkolwiek piekielnie zdolne zespoły- Black Bee- szykują swoim fanom okres pełen wrażeń i emocji. Dajcie się im porwać i niech Muzyka będzie z Wami! :)
~Ptaszysko
 Zamieszczone zdjęcia nie są moją własnością- zdjęcia dzięki grafice Google. Video dzięki dostępowi do bazy YouTube!




poniedziałek, 21 września 2015

Radio przez telefon? Czemu nie!

   Ostatnimi czasy praca pochłonęła mnie całkowicie. Najlepsza jej część (oprócz przerwy oczywiście)? Dojazdy! W ciągu miesiąca pracy zajęły mi one ponad 1200 minut, czyli około 60 godzin. Co w tym czasie robiłam? Wiadomo- słuchałam muzyki, dlatego dojazd uważam za tę lepszą część pracowniczych obowiązków. I właśnie dzięki owym podróżom środkami komunikacji miejskiej odkryłam w swoim telefonie bardzo sympatyczną, przydatną rzecz. Radio. Funkcja, którą na pewno wszyscy mają, ale mimo to pozostaje ona niedoceniania i mało używana przez użytkowników telefonów komórkowych. A ja odkryłam, doceniłam i właśnie dlatego poświęcam dziś post słuchaniu radio przez telefoniczne słuchawki! ;)






Jak to działa?

Oczywiście banalnie prosto. RADIO FM to nazwa jednej z naszych aplikacji, więc znajdziemy ją właśnie po wejściu w menu aplikacji. Bardzo przydatne jest, z czego osobiście korzystam, ustawienie na pulpicie widgetu - dzięki niemu jednym kliknięciem uruchomimy radio. Widget posiada również strzałki do przełączania stacji. Warunkiem koniecznym do działania aplikacji jest podłączony zestaw słuchawkowy. Jak informuje nas wyskakujący w przypadku niepodpiętych słuchawek komunikat, działa on jak antena radiowa i umożliwia słuchanie naszej ulubionej stacji radiowej przez telefon. Głośność regulujemy normalnie za pomocą bocznych przycisków.



Dlaczego właśnie radio?

Dlaczego radio nie, a nie MP3 lub własnoręcznie skomponowana playlista? U mnie wzięło się to stąd, że codzienne dojeżdżanie do pracy wyczerpało moją listę na przenośnym odtwarzaczu. Pewnego dnia uznałam, iż jestem w takim momencie, w którym nie mam ochoty już na żadną z piosenek wgranych w moje mp3; po prostu nie wiedziałam, czego słuchać. Dlatego podpięłam słuchawki do telefonu, wyszukałam ulubioną stację (oczywiście AntyRadio) i nie musiałam więcej martwić się doborem repertuaru.

Polecane stacje.

Na dojazdy do pracy, szkoły czy też w drodze na urlop bądź wycieczkę, polecam trzy stacje. Pierwszą- bo moja ulubiona. Drugą i trzecią- bo moją świetne programy tzw. "pobudkowe" oraz muzykę, która pozwala dobrze dzień zacząć, dobrze bawić się w jego trakcie oraz jeszcze lepiej go zakończyć. ;) (Wartości FM podaję dla Krakowa).

  • AntyRadio- 101, 0 FM
  • RMF MAXXX- 96,7 FM
  • Radio Eska- 97,7 FM


Plusy.

  • szeroki wybór stacji radiowych (w moim przypadku większy niż w domowym radioodbiorniku),
  • dziecinnie prosta obsługa,
  • brak konieczności zastanawiania się nad tym, którą piosenkę włączyć,
  • niemożność wyczerpania repertuaru,
  • aplikacja zajmuje stosunkowo mało miejsca (u mnie to 36 kB) i zazwyczaj jest już na naszym telefonie wgrana automatycznie.
Minusy.

  • zdarzają się zakłócenia (ponieważ za naszą antenę robi zwykły, niewyszukany zestaw słuchawkowy) np. w czasie jazdy autobusem przez tunel czy podczas przebywania w galeriach handlowych na poziomie -1,
  • reklamy- nie unikniemy ich w przypadku radio,
  • dłuższe korzystanie z tej aplikacji znacznie wyczerpuje baterię.
   Jak widać u mnie lista zalet jest dłuższa niż wad, ale może nie jestem w stu procentach obiektywna, gdyż naprawdę polubiłam się z tą telefoniczną aplikacją. Podoba mi się to, że mogę zawsze mieć przy sobie swoje ulubione audycje radiowe. Nawet jeśli nie jest to opcja na stałe, na pewno jest przydatna, kiedy waszej playlisty odsłuchaliście już zbyt wiele razy. Wypróbujcie! ;)

~Ptaszysko

Zamieszczone zdjęcia  są moją własnością.

wtorek, 23 czerwca 2015

Nie taki poniedziałek straszny!

   Tak, tak- dobrze przeczytaliście! Choć dziś na pewno nie poniedziałek, to o nim właśnie mowa, bo nie może być inaczej, kiedy przychodzi mi napisać o Lee Monday! Z nimi każdy poniedziałek, choćby nie wiem jak wredny(na przykład taki, który musi rozpocząć się pobudką o 5:30) stanie się przyjemniejszy. Zanim powiem co i jak, krótka historia z typu tych "jak to się zaczęło". Otóż jak to u mnie często bywa... przypadkiem! Zamawiałam płytę innego zespołu (Black Bee- zapraszam na ich kanał YT!), a tak się złożyło, że Lee Monday i Pszczoła mają tego samego gitarzystę, u którego ową płytę zamawiałam. Coś szło nie tak, bardzo długo musiałam się o przesyłkę prosić i na nią czekać. I w końcu przyszła! Nie dość, że z przeuroczym zaadresowaniem (Najcierpliwsza pod Słońcem!), to jeszcze z gratisem, czyli płytą Lee Monday właśnie. Na początku oczywiście kręciłam nosem- to nie była moja Muzyka. Ale chyba musiałam do niej po prostu dojrzeć. Bo kiedy sięgnęłam po nią rok później- zakochałam się. Bez pamięci. Więc miło mi zaprosić na Lee Monday! :)


  LEE MONDAY - CO TO JEST I Z CZYM TO SIĘ JE:

MUZYKA: brit, grunge, postrock (tak oni mówią), czasem bardzo alternatywna (tak mówię ja), gdyż jak sami przyznają, inspirują się mnóstwem gatunków, starając się połączyć swoje różnorodne zainteresowania muzyczne w jedną całość, która jest dosłownie nie do podrobienia!
SKŁAD:
  • Adam Słomiński- wokal, gitary
  • Kuba Winiarski- gitary
  • Mateusz Stolarski- bass
  • Kacper Wieczorek- perkusja
SŁOWA I MUZYKA: różnie, lecz najczęściej Adam Słomiński, Kuba Winiarski.
SKĄD? Żywiec. Co te okolice w sobie mają, że są kolebką dla wszystkich świetnych, młodych zespołów (Dżouk, Black Bee, Lee Monday, Cosmopoliss).
JAK TO BYŁO? Zespół działał plus minus 5 lat- od roku 2010 do 2015. I to, że już nie koncertują i nie tworzą nowych kawałków, nie znaczy, że nie zostawili nam wspaniałej muzyki, z której możemy czerpać garściami.
DOROBEK:
  • 2011- Snow (EP)
  • 2012- Teraz i tu (LP)
  • 2014- Muzyka z szuflady (DVD, Lee Monday unplugged, rejestracja koncertu z żywieckiego klubu Szuflada)







   Lee Monday to zespół, który naprawdę odniósł sukces. Choć pochodzi z Żywca, jego muzyka jest tak dobra, że trafiła do szerokiej publiczności. Singiel promujący ich płytę Teraz i tu- O mnie, o sobie- wykonali nawet na scenie Dzień Dobry TVN! (zobacz video!) Już po trzech miesiącach od założenia doczekali się emisji w radiowej Trójce. Odbyli trasę koncertową z zespołem Sublim, w trakcie której mogli pokazać swoją muzyczną potęgę na 20 koncertach w całej Polsce! Poza tym... Działali, działali. Włączali się w organizację nie tylko lokalnych imprez, ale także m.in. Browar Rock Festival (2011) w Żywcu. Działali i doczekali się- uznania, wysokiego poziomu muzycznego i zapewne ogromnej satysfakcji z grania oraz robienia tego, co kochają. Dlaczego w takim razie Lee Monday zakończył działalność? Jak sami poinformowali na swoim oficjalnym profilu na Facebooku: Nadszedł jednak moment, aby iść dalej. Jesteśmy muzykami, których spektrum działań jest bardzo szerokie. Głód muzyki daje o sobie znać.  Nie kłamali! Tworzą dalej w innych projektach, zespołach. A Lee Monday i tak będzie wiecznie żywe...




   Na koniec jeszcze kilka słów o tym, za co ja ich uwielbiam. Przemówili do mnie. Cieszę się, że ta muzyka nie trafiła do mnie rok temu- nie byłam na nią gotowa, byłam jeszcze na etapie bardziej zbuntowanego rocka i nie rozumiałam tego, co przekazuje mi Lee Monday. Dziś, po tym czasie na uspokojenie się oraz poszerzenie swoich muzycznych horyzontów, doceniam ten zespół. Bardzo. Za emocje, różnie skrajne- raz mam ochotę przy nich płakać, raz skakać i tańczyć. Dają szerokie spektrum muzycznych doznań. Za słowa, które są piękne, prawdziwe. Za to, że zostawili wiele "między wierszami". A to, że są zwykłymi, młodymi chłopakami ze Śląska, który tak lubię, chyba tylko dodaje im uroku. Zapoznajcie się z ich muzyką- na to nigdy nie jest za późno. 



   Czego może nauczyć nas przykład takiego bandu jak Lee Monday? Że nie trzeba mieć tzw. wielkiego nazwiska, aby mieć wielką muzykę! :)


~Ptaszysko

Zamieszczone zdjęcia nie są moją własnością- zdjęcia dzięki grafice Google. Video dzięki dostępowi do bazy YouTube!




wtorek, 9 czerwca 2015

Nie tylko dla mężczyzn!

   Pierwsza połowa czerwca już praktycznie za nami, a więc sezon koncertów oraz wszelkich imprez plenerowych spokojnie można uznać za otwarty. Tak naprawdę już wraz z początkiem maja miasta zostają zasypane plakatami informującymi o różnych festiwalach i muzycznych przedsięwzięciach, jak choćby studenckie Juwenalia, krakowskie Czyżynalia czy Impact Festival. Dzisiaj chciałam krótko opowiedzieć o jednej z takich letnich imprez, która jest tym bardziej wyjątkowa, że odbywa się nie w jednym, lecz w kilku polskich miastach w ciągu całego wakacyjnego okresu. O co chodzi? O Męskie Granie oczywiście, które wbrew nazwie przyciąga tłumy przedstawicieli obu płci! ;)

 



   Choć pełna lista artystów, którzy odwiedzą kolejne miasta, nie jest jeszcze znana, warto już dziś zainteresować się, czy możecie wziąć udział w którymś z koncertów! Bo mimo iż Męskie Granie gromadzi na scenie wielu wspaniałych artystów (nie we wszystkich miastach tych samych, co czyni Męskie Granie wyjątkową trasą, na której każdy jeden koncert jest dosłownie niepowtarzalny!),  to główną atrakcję stanowi koncert któregoś z członków Męskie Granie Orkiestra. Wśród nich znajdą się: Mela Koteluk, Smolik, Fisz, Krzysztof Zalewski oraz Ørganek (wspierani przez kilkoro innych muzyków)




   Szósta edycja Męskiego Grania to sześć wspaniałych koncertów w sześciu miastach:
  • Kraków, 27.06- m.in.: Rebeka, HEY, KULT, SKUBAS, Natalia Przybysz, Smolik oraz Krzysztof Zalewski
  • Wrocław, 11.07- m.in.: Maria Peszek, Fisz Emade Tworzywo, Artur Rojek i Fisz w ramach MGO
  • Chorzów, 25.07- m.in.: The Dumplings, O.S.T.R., HEY, Artur Rojek 
  • Poznań, 01.08 m.in.: Maria Peszek, Curly Heads, Mela Koteluk, Artur Rojek, Molesta Ewenement oraz Mela Koteluk  w ramach MGO 
  • Warszawa, 15.08- m.in.: Nosowska, Curly Heads, Maria Peszek, Fisz Emade Tworzywo oraz Fisz w ramach MGO
  • Żywiec, 29.08- m.in.: Lao Che, BRODKA, Jamal, Mela Koteluk, Ørganek oraz Ørganek, Fisz, Koteluk w ramach MGO
   

   Wakacje coraz bliżej- jedni już je mają, inni będą po 26.06 albo po sesji... Warto wybrać się na koncert Męskie Granie 2015! Może nawet nie na jeden, a na wszystkie? Dlaczego warto? Bo moim zdaniem Męskie Granie to jeden z lepszych festiwali/tras, jakie istnieją na polskim rynku muzycznym. Więcej informacji na oficjalnej stronie festiwalu: Męskie Granie 2015

   A na koniec łapcie coś zespołu Lee Monday, o którym już wkrótce na blogu! :) 



~Ptaszysko

Zamieszczone zdjęcia nie  są mojego autorstwa i nie stanowią mojej własności- grafika dzięki grafice Google. Video dzięki dostępowi do bazy YouTube!

piątek, 15 maja 2015

Muzyczny elementarz wg Sierockiego.

   Zdaję sobie sprawę, że to z założenia blog muzyczny, a ja znowu przychodzę do Was z książką... Ale co ja poradzę, że te dwie wyjątkowe dziedziny sztuki (literatura oraz muzyka) tak znakomicie się zazębiają? Jeżeli są publikacje, które perfekcyjnie łączą słowo z istotą muzyki, nie mogę przejść obok nich obojętnie. Tym razem przedstawiam Wam Alfabet muzyczny. Od Abby do Zucchero duetu Sierocki-Górka. W rzeczywistości jest to po prostu muzyczny elementarz według Marka Sierockiego(m.in. VOX FM oraz Teleexpress) wydany we współpracy z Witoldem Górką(m.in TVP Kultura).



    Książka, tak na dobrą sprawę jeszcze całkiem świeża, bo tylko zeszłoroczna, będzie aktualna jeszcze przez wiele, wiele lat. Powód? Jej bohaterowie, którymi są najznamienitsi muzycy kilku ostatnich dekad. Dzięki Sierockiemu możemy poznać kulisy kariery m.in. Abby, Bon Jovi, Michaela Jacksona, Lady Pank, Queen, Madonny, Perfectu, Niemena, Roxette czy SBB. A to tylko mały wycinek tego co znajdziemy w Alfabecie, bo autorzy zamieścili na tych ledwie 307 stronach aż 50 wykonawców!



   Przede wszystkim cenię w tej publikacji rzetelność wykonania oraz pełen profesjonalizm i kompetencje autorów, zwłaszcza Marka Sierockiego. Każdy przedstawiony artysta opatrzony jest niepowtarzalną stroną tytułową, a opis kończy krótką notą biograficzną. Ponadto informacje o niektórych opisywanych wykonawcach, zwłaszcza polskich, uzupełnione są fragmentem z rozmów, które - z racji swojego zawodu- Sierocki kiedyś z nimi przeprowadził. Opisy, wspomnienia, historia są zwięzłe, konkretne, a przy tym interesujące, zabawne, czasem nawet nieco przewrotne. Autorzy w doskonale przystępny sposób przedstawili ikony muzyki polskiej i światowej, które powinien znać każdy szanujący się fan muzyki. Dlaczego? To wyjaśnia główny autor we wstępie: Ta książka to próba uporządkowania tego wszystkiego, co w muzyce dla mnie najważniejsze.




   Dla mnie ta książka jest podwójnie ważna. Po pierwsze wyszła spod pióra dziennikarza muzycznego, którego cenię i zawiera opis w większości bliskich mi oraz szanowanych przeze mnie artystów. Po drugie...  Sama kiedyś bardzo chciałabym spróbować swoich sił właśnie jako dziennikarka muzyczna i trzymając w ręku Alfabet muzyczny marzę, bym kiedyś mogła wydać swoją własną wersję muzycznego elementarza...
    Zachęcam do lektury! Nie tylko zakręconych na punkcie muzyki, ale wszystkich, którzy chcą być świadomi kogo i dlaczego słyszą czasem w radio. Tymczasem zostawiam Was z Lady Pank! Do usłyszenia! 


~Ptaszysko

Zamieszczone zdjęcia są mojego autorstwa i stanowią moją własność. Video dzięki dostępowi do bazy YouTube!





piątek, 13 lutego 2015

Z pamiętnika początkującej koncertomaniaczki.

Każdy z Was na pewno ma jakiś ulubiony gatunek muzyczny. Każdy z Was na pewno szczególnie lubi jakiegoś konkretnego wykonawcę, muzyka, zespół. I każdy z Was albo był albo marzy o tym, by pójść na jego koncert. Jeżeli jesteście w tym temacie nowicjuszami- zwłaszcza w koncertach klubowych- mam dla Was kilka cennych rad. Sama preferuję imprezy plenerowe i właśnie na takich do tej pory najczęściej bywałam. Jest to jednak możliwość tylko na letnie, przeważnie wakacyjne, miesiące. W listopadzie zdecydowałam się więc wziąć udział w koncercie Kultu, który odbywał się w zamkniętej przestrzeni krakowskiego Teatru Łaźnia Nowa. Wszystkie poniższe rady opracowałam zatem na podstawie własnego doświadczenia, obserwacji oraz odniesionych urazów. Powinniście wziąć je sobie do serca i wspominać za każdym razem, gdy będziecie przekraczać próg koncertowej sali! 


    Pozycja strategiczna.
Najważniejszą kwestią, która chyba najbardziej wpływa na stopień naszego zadowolenia z oglądanego występu i zabawy podczas koncertu, jest miejsce, które zajmiemy w klubowej sali. Istnieją dwie idealne pozycje. Jeśli jest to Wasz ulubiony wykonawca, a ten koncert to największe, właśnie spełniające się marzenie- najlepiej stanąć w drugim lub trzecim rzędzie (licząc od sceny oczywiście). Największy błąd? Stanie tuż przy barierce. Grozi to staniem się jednością z tą metalową konstrukcją, połamaniem kilku żeber lub też niedotleniem organizmu. Mając przed sobą jedną, dwie osoby, a za sobą całą resztę, doskonale widzimy, co się dzieje na scenie i jednocześnie możemy aktywnie uczestniczyć w inicjatywie tłumu- tańcach, podskokach, wspólnym śpiewie. Druga optymalna decyzja dotyczy występów, które są dla nas drugorzędne, jesteśmy na nich, ponieważ namówił nas kolega albo udało nam się zdobyć tanie bilety. Wtedy najlepiej jest stanąć bliżej końca sali, gdzie możemy jednocześnie wysłuchać występu oraz swobodnie porozmawiać ze znajomym. Plusem jest także to, iż jeśli stwierdzimy, że już mamy dość, z łatwością uda nam się dostać do wyjścia.

     Mniej znaczy lepiej.
Chodzi oczywiście o ubiór. Na koncert innego typu niż plenerowy warto ubrać się tak cienko, na ile pozwala nam na to pogoda. Drugą opcją jest strój tzw. „na cebulkę”, czyli taki, aby zawsze można było coś ściągnąć. Powód? Na sali robi się bardzo gorąco, zwłaszcza w trakcie trwania imprezy- nic dziwnego: tłok, tłum, światła reflektorów. Możemy poczuć się jak w saunie i to dosłownie- sama wypociłam chyba ze 2 kilogramy podczas zabawy na Kulcie.

    Postawa defensywna nie wskazana.
Koncert się zaczyna, stoimy na idealnej pozycji, ubrani stosownie do przewidywanych na sali warunków klimatycznych… I co dalej? Punkt trzeci dotyczy zachowań tłumu. To normalne, że w trakcie występu (zwłaszcza zespołów grających muzykę pokroju rock, punk, metal) ludzie skaczą, tańczą, krzyczą. Gwarantuję, że podczas koncertu będziecie niezliczoną ilość razy macani, uderzani, popychani (niespecjalnie, broń Boże!) przez dobrze bawiący się tłum. Jak się zachować? Najlepiej się do tego wszystkiego dostosować, czyli nie stawiać oporu. Jeśli poddamy się tłumowi i będziemy bawić się razem z nim na zasadzie pewnej synchronizacji, na pewno odczujemy z tego większą satysfakcję oraz- co najważniejsze- nie odniesiemy poważnych obrażeń.

    Cenne przedmioty ukryte.
W trakcie występu najlepiej nie sięgać zbyt często po telefon, portfel albo nie przekładać gorączkowo kluczy z kieszeni do kieszeni. Dlaczego? Powodem nie jest zwykła możliwość kradzieży, lecz, co bardziej prawdopodobne, możliwość zgubienia cennych przedmiotów w skaczącym tłumie. Mogą nam one po prostu niepostrzeżenie wypaść, a wśród tak licznej (i dynamicznej!) grupie ludzi nie będziemy w stanie znaleźć niczego na podłodze.

    Pamiętajcie o drobnych!
Mówiąc „drobne” mam oczywiście na myśli pieniądze. Nie ma co się łudzić- szatnia na pewno będzie płatna. Lepiej mieć drobne z dwóch powodów: żeby szatniarka nie wydała Wam 50 złotych po 2 złote oraz żeby zmniejszyć ryzyko zgubienia większej sumy pieniędzy. Niemniej jednak posiadanie przy sobie jakiejś kwoty jest istotne- na koncertach zwykle są stoiska z rzeczami firmowanymi przez danego wykonawcę: koszulki, przypinki, płyty, naszywki, książki… Jeśli jesteście zagorzałymi fanami- kasa na pewno Wam się przyda!

   Wstrzemięźliwość od płynów.
Może będziecie się śmiali z tej rady, ale jest ona naprawdę przydatna, choć bardzo trywialna. Chodzi o to, aby najlepiej już na godzinę przed koncertem i w jego trakcie nie pić zbyt dużo (dotyczy to tylko miejsca na sali związanego z koncertem Waszych marzeń- patrz punkt 1.). Powód? Oczywiście naturalne, w pełni normalne, fizjologiczne potrzeby człowieka. Jeśli w połowie koncertu będziecie musieli, ale to naprawdę MUSIELI, skorzystać z toalety, szanse na przepchanie się w kierunku ubikacji przez tych wszystkich ludzi są naprawdę niewielkie. Jeżeli już koniecznie musimy zwilżyć gardło, lepiej poprzestać na małych ilościach wody mineralnej. Reszta- po koncercie w gronie przyjaciół. 

    Podstawowe wymagania edukacyjne.
Jeśli już decydujemy się na wzięcie udziału w jakimś koncercie, dobrze byłoby znać teksty kilku najbardziej znanych piosenek, w ostateczności mogą to być same refreny. Nie jest to oczywiście przymus, ale coś, co pozwoli Wam się po prostu lepiej bawić i korzystać z niepowtarzalnej atmosfery oglądania występu na żywo. Jeśli podczas kawałka, który wszyscy będą znali, śpiewali, a nawet sam artysta zostawi miejsce na głos tylko i wyłącznie publiczności, będziecie czuć się nie zręcznie, stojąc jak kołki z powodu nieznajomości ani jednego słowa. Poza tym możecie wtedy też sprawiać wrażenie zblazowanych ignorantów, co raczej nie spowoduje przychylnych Wam reakcji zebranych fanów.

    Pozory mylą.
Punkt ten dotyczyć będzie pracowników ochrony danego zespołu. Nie wierzmy stereotypom, traktując ochroniarzy protekcjonalnie, jako najgorsze zło i ludzi, który tylko psują całą zabawę. Ostatnio na własnej skórze przekonałam się, że tak nie jest. Ochrona Kultu bawiła się razem z fanami, śpiewała, skakała, pomagała bezpieczne zejść ludziom z tzw. „fali”, podawała wodę… Wiem, że nie musi to być regułą dla ochroniarzy wszystkich artystów, ale podejdźmy do tej złej o nich opinii z dystansem i dajmy im szansę bycia pełnoprawnymi uczestnikami koncertu.

    Czas działa na korzyść.
Kiedy już skończy się występ, bisy, podziękowania, nie uciekajcie od razu do szatni i "pędzikiem" do domu. Nie twierdzę, że macie tam zostać do białego rana, ale trochę wydłużając swój pobyt w miejscu koncertu, możemy zyskać autografy, zdjęcia oraz chwilę rozmowy z muzykiem. Często tak się zdarza, że po zejściu ze sceny i ochłonięciu w garderobie, dający występ wychodzi do niestrzeżonej części, by spotkać się z fanami. W końcu to dzięki nim takie wydarzenia mogą mieć miejsce!

    Baw się i szalej!
    Zasadami, zasadami… To są tylko moje rady, które warto mieć gdzieś z tyłu głowy podczas bywania na koncertach. Nie traćmy jednak możliwości genialnej zabawy na szukanie perfekcyjnego miejsca, sprawdzania, czy wszystkie cenne przedmioty są na miejscu i skupianiu się na poddaniu zachowaniom tłumu. Koncert jest po to, aby się wybawić, wyszaleć. Korzystajmy z tego- drugi taki sam nigdy się nie zdarzy. 



~Pta_szysko

Zamieszczone zdjęcia nie są moją własnością- zdjęcia dzięki grafice Google.