poniedziałek, 18 marca 2013

Zła wiadomość 2w1.

    Dziś już poniedziałek- czas, przynajmniej jak dla mnie, biegnie nieubłaganie. Ostatni post opublikowałam w zeszłą środę i... na razie nic nowego się nie szykuje. Dlatego:


  • pierwsza zła wiadomość jest taka,że zawieszam na razie bloga(nie wiem czy "zawieszenie" to właściwie słowo, po prostu nie ukażą się żadne nowe rzeczy.)


  • druga zła wiadomość, która właściwie powinna zawierać się w pierwszej, jest taka, że robię to na czas bliżej nieokreślony.



CHCIAŁAM WAS ZA TO SERDECZNIE PRZEPROSIĆ I JEDNOCZEŚNIE PROSIĆ, ŻEBYŚCIE NIE PORZUCALI soundslikeyoursoul.blogspot.com! :) 



Jako że należy się Wam kilka słów wyjaśnienia, dodam parę zdań. Banalnie to zabrzmi, ale po prostu na razie nie mam zupełnie czasu. I siły. Ten tydzień już od weekendu mam niesamowicie zabiegany, nie dam rady nic sensownego sklecić. Postów o muzykach, zespołach nie da się tak szybko, łatwo napisać, trzeba pozbierać informacje, znaleźć utwory, wyrobić sobie opinię. Może porwałam się z motyką na słońce, nie wiem, ale w tej chwili potrzebuję przerwy i motywacji. :)
 Druga, lepsza, sprawa jest taka, że aktualnie pracuję razem z koleżanką nad czymś, co teoretycznie jest niemożliwe; nad czymś, czego wujek Google mi nie powie(głównie dlatego ta obsuwa), a jest mi niezmiernie potrzebne do następnego artysty(ale bardzo czasochłonne).

WRACAM JUŻ NIEBAWEM!
DO ZOBACZENIA! :)



Pzdr, Pta_szysko! :)

(Zamieszczone zdjęcia i gify nie są mojego autorstwa i nie należą do mnie. Obrazki znalazły się dzięki wklepaniu w grafikę Google'a  odpowiedniego hasła( nazwy, nazwiska, miejsca, daty).)




środa, 13 marca 2013

Starsze córki podkradają ojcom... płyty!

      Małe dziewczynki podbierają mamom kosmetyki, większe- ojcom muzykę. Przynajmniej tak zrobiłam ja pod koniec minionych wakacji, kiedy odkryłam, iż tata przechowuje w piwnicy, stare, magiczne urządzenie- *gramofon. Na imię mu było... Artur. Artur Stereo dokładnie rzecz biorąc. ;)

*Gramofon- urządzenie służące do odtwarzania dźwięku z płyt gramofonowych(winyli). Inaczej mylnie nazywany adapterem. Jego przodkiem był fonograf opatentowany przez Thomasa Edisona.










Co jednak było lepsze, tata przytargał na górę także pokaźną ilość płyt winylowych! Bardzo się ucieszyłam, gdyż akurat czarne płyty wracają do łask, ale w bardzo okrągłych sumkach. Jest coś takiego w winylach: jakaś magia, duch starszych czasów, tajemnica. Druga sprawa to taka, że nie znalazłam w nich wiele dla siebie, gdyż reprezentują czasy młodości moich rodziców, ale przemilczmy ten fakt. Lepsze coś niż nic. 






-Myślisz, że będzie działać?
-Nie wiem. Zobaczymy.
Oboje zastygliśmy w oczekiwaniu. Choć sprzęt został przyniesiony i odrestaurowany w ekspresowym tempie na moje specjalne życzenie, widziałam, że tacie też zależy na odżyciu gramofonu. Ruszy czy nie? Oby, oby, oby... Tak! Udało się! I tym oto sposobem pierwszym winylem odsłuchanym przeze mnie osobiście na prawdziwym gramofonie była płyta Helicopters Porter Band'u. Wciąż pozostając w euforii z powodu korzystania z tego staromodnego sprzętu, postanowiłam opowiedzieć Wam troszkę co, po co i z czym to się je. Może nawet nie wiecie, jakie skarby kryją Wasze piwnice!

1. Gramofon- co do czego, jak i gdzie?
* Najważniejszymi elementami są :
  • ramię gramofonu z igłą: pozwoli na odtworzenie płyty poprzez osadzenie końcówki igły w rowku płyty i opuszczeniu jej przez specjalną wajchę;



  • tzw. talerz: miejsce, na którym umieszcza się płytę;




  •  "panel obsługi"(nazwa wymyślona przeze mnie!): pozwala na włączenie lub wyłączenie dostępu prądu do gramofonu, ustawienie odpowiednich obrotów, uruchomienie obrotów talerze oraz dostosowywanie głośności, brzmienia etc;



tutaj znajdują się przyciski (od lewej): do włączenia lub odłączenia prądu;  wyboru obrotów odpowiednich dla dużych płyt(33) i mniejszych- singli(45); uruchomienia obrotów talerza.


suwak umożliwiający rozłożenie głośności pomiędzy głośnikiem lewym a prawym.


suwaki służące do ustawienia natężenia dolnych brzmień, wysokich dźwięków oraz głośności.



wspomniana wcześniej wajcha- obrazek 1.- igła w górze; obraz 2. igła opuszczona do rowka.

  • solidna i mocna podstawa wyposażona w wibroizolatory- jest to potrzebne do dobrego odtworzenia zapisu z czarnych płyt. Gramofon wykonywany jest z ciężkich materiałów a izolatory zapobiegają przenoszeniu drgań z otoczenia.



2. Płyty winylowe- co to takiego?
* Płyta winylowa- inaczej zwana gramofonową- przeważnie okrągła płyta z analogowym zapisem dźwiękowym w postaci rowka.
Ich rodzajów, odmian i różnić pomiędzy nimi jest bardzo wiele, pojęć mądrze brzmiących również, ale opiszę je własnymi słowami, bo do cieszenia się dźwiękiem z płyty winylowej tylko tyle do szczęścia potrzeba. 
Każda płyta składa się z dwóch stron A i B oraz na swojej powierzchni ma wyżłobione rowki, w które wkładamy igłę, gdy chcemy posłuchać nagrania.
*Podział:


  • Longplay(duża czarna płyta): płyta długogrająca, o sporej średnicy. Na jednej stronie mieści się około pięciu (z poprawką 1+, 1-) standardowej długości utworów. Do niej wybieramy opcję 33 obrotów na minutę na "panelu obsługi".










  • Singiel(mała płyta)- mały winyl, z większym niż w longplay otworem po środku. Każda strona zawiera jeden, maksymalnie dwa utwory. Odsłuchuje się ją przy 45 obrotach na minutę. Żeby położyć ją na talerzu, przynajmniej w moim typie gramofonu(<3 Artur Stereo), należy najpierw położyć na metalowym punkcie wystającym z talerza takie coś:




Dopiero wtedy układamy winy, opuszczamy igłę na rowek i wciskamy START.









3. Słuchamy- czyli co po kolei wciskamy.
*Oczywiście kolejność niektórych czynności może być zamienna, zależy od użytkownika. Przedstawię Wam mój schemat, krok po kroku, odtwarzania płyt winylowych(pomijam montaż sprzętu, podpięcie wtyczki do gniazdka z prądem i podpięcie głośników dołączonych do gramofonu).


  1. Naciskam przycisk ~, aby włączyć urządzenie zapewniając dopływ prądu.
  2. Wybieram odpowiednie obroty, ewentualnie układam na talerzu nakładkę do singli.
  3. Układam igłę w odpowiednim rowku(dalsze rowki to analogicznie kolejne utwory z płyty).
  4. Opuszczam igłę do rowka( z użyciem wajchy).
  5. Sprawdzam rozłożenie dźwięków na głośnikach.
  6. Wciskam START.
  7. Podczas słuchania pierwszej piosenki koryguję ewentualne ustawienia brzmienia i głośności.
  8. DELEKTUJĘ SIĘ MAGIĄ OLDSCHOOL'OWEGO BRZEMIENIA! :)
    Co w mojej płytotece? Różne różności i wiele skrajności podebranych  rodzicom(się zrymowało nawet!). Chciałabym powiedzieć, że mogę się nią pochwalić, ale w dobie dzisiejszej muzyki nie wiem, czy jest ona dużo warta w oczach innych. Znajdują się tam m.in: Marek Grechuta, Józef Skrzek, ballady Coehna w wykonaniu Macieja Zembatego,Queen, kilka płyt z kolędami, Foreginersi... Najwięcej posiadam albumów Johna Portera(solo lub z Helicoptersami). Należą z całą pewnością do mojego taty, który w młodości lubił ten zespół, jeździł na koncerty, zdobywał płyty(wtedy wcale nie było to takie proste) oraz autografy. Szczególnie przypadła mi do gustu It's A Kid's Lifektóra, jak potwierdza tytuł, opowiada o szczeniackim życiu.



Dlaczego tak mi się spodobała? Po pierwsze- przez oprawę. Szata graficzna, opracowanie tekstów piosenek, słowa od samego Portera są wprost genialnie, prześlicznie zrobione. Po drugie i ważniejsze- dzięki utworom, a przede wszystkim tekstom. Muzyka jest zabawna, wesoła, dynamiczna, a słowa faktycznie opierają się na rozumowaniu z czasów szkolnej bandy. Bardzo, bardzo pozytywna: zdecydowanie polecam na takie szare dni jak dziś, gdy masz wrażenie, że nikt nie rozumie twojej niechęci do życia i nauki. :)






  
      Ode mnie to tyle w sprawie gramofonów, winyli i dawnej muzyki. Mam nadzieję, że tych, którzy nie mieli pojęcia do czego przypiąć te nazwy, trochę zapoznałam z tematem, a tych, którzy wiedzą i coś im świta, że to gdzieś głęboko zakopane leży na strychu czy w piwnicy, zachęciłam do poszperania w domowych szpargałach. Na prawdę wiele przyjemności daje odsłuchanie muzyki w nietradycyjny sposób- z kolejnymi obrotami płyty przenosimy się w co raz bardziej magiczny świat; atmosfera panująca przy pracy gramofonu jest niesamowita! Tak, magia. Myślę, że to najodpowiedniejsze słowo dla dźwięków zatrzymanych na winylach. Jednak to Wy sami musicie zdecydować:

 





       

 VS.
















(Zdjęcia, za wyjątkiem obrazku przedstawiającego radio, są moją własnością i mojego autorstwa. Radio zostało zaczerpnięte z grafiki Google'a!)

Pzdr, Pta_szysko. :)

piątek, 8 marca 2013

Dwa złota i podwójnie gruba platyna.

   Cztery krążki opatrzone jego nazwiskiem. Trzy na podium! Pierwszy szybciutko(nawet bardzo!) pokrył się podwójną platyną; drugi i trzeci zdobyły szlachetne złoto. Wielu z Was może zaśmieje się pod nosem na widok tego posta; inni po prostu opuszczą mojego bloga. Dlaczego? Ponieważ dziś wpis będzie dotyczył Kamila Bednarka. Kontrowersyjnego w takim sensie, iż wciąż istnieją spory czy jego muzyka to naprawdę reggae czy może coś zupełnie innego; czy szczery czy zupełnie komercyjny... Nie powiem, że Bóg kompletnie zapomniał o jego urodzie. Ale nie dla tego go wybrałam. Nie mogę zaprzeczyć, że jest uroczy z tym swoim chodzenio-bieganio-podskokami w trakcie wykonywania utworów. Ale to nie dla tego go wybrałam. Przyznaję: dzięki Mam Talent zdobył potrzebny rozgłos, by rozkręcić karierę; media bardzo mu pomogły. Nie dlatego go wybrałam na muzyka wartego opisania w tym miejscu. Zrobiłam tak, ponieważ to od Bednarka zaczęła się moja prawdziwa przygoda z reggae, która jest piękna i jeszcze długo się nie skończy. Zainteresował mnie tymi dźwiękami, ideą słońca, piękna, pełnego optymizmu. Dzięki niemu następnie sięgnęłam po takich twórców jak Bob Marley, Mesajah, Natural Dread Killaz, Max Romeo, East West Rockers, Ras Luta etc. Pokazał, że można poprzez muzykę przekazać odrobinę promieni słonecznych, odrobinę pogody dnia tym, którzy jej nie mają. Bardzo dobrze zrobił, bo to właśnie Polacy niezmiernie potrzebują ciepła i powodów do szczerego uśmiechu. Co najbardziej w nim cenię? To, że jako jeden z nielicznych polskich twórców ma tak proste oraz superpotrzebne społeczeństwu przesłanie: ruszcie tyłki z kanapy i zróbmy razem coś pozytywnego!





 PODSTAWOWE INFORMACJE:
*urodził się w maju'91 roku w niewielkiej miejscowości Brzeg,
*znany także pod pseudonimem MaccaBra,
*oprócz śpiewu zajmuje się też grą na saksofonie, fortepianie,
*gra, śpiewa, komponuje, a także(co jest dla mnie dużą zaletą!) samodzielnie pisze teksty,
*gatunki, w których się specjalizuje: dancehall, raga, reggae, roots reggae,
*aktywność zawodową rozpoczął w 2008 roku wraz z założeniem zespołu Star Guard Muffin,
*po dezaktywacji zespołu SGM nadal nagrywa, współpracuje z różnymi muzykami, a tworzy pod prostą nazwą Bednarek.

STAR GUARD MUFFIN:
powstanie zespołu:
*rok 2008 w rodzinnej miejscowości Kamila.
Gatunek granej muzyki:
*dancehall, raga, reggae, roots reggae(rastafariańskie- muzyka korzeni); wszystko co akcentowane na 2 i 4, słoneczne, ciepłe i prawdziwe!
Debiut:
*poprzedzenie występu East West Rockers w jednym z brzeskich klubów.
*mini album Ziemia obiecana(2009 rok)
Członkowie:
*KAMIL BEDNAREK- wokal, tekściarz.



*SZYMON CHUDY- gitara. 


*MACIEK PILARZ- perkusja.


*RADEK SZYSZKOWSKI- klawisze.


*KUBA WOJCIECHOWSKI- bass.



Od 2012 roku po opuszczeniu SGM przez kilku muzyków, grupa przestała istnieć. Taka była umowa- gdy chociaż jeden członek odejdzie, zespół zostanie rozwiązany. Obecnie Kamil wraz z zespołem tworzy pod ogólnie właściwie kojarzącą się nazwą Bednarek i pod takową wydana została najnowsza płyta: Jestem... .
Skład:
*KAMIL BEDNAREK- wokal, teksty.
*PIOTR BIELAWSKI- gitara.

*PIOTR STANCLIK- bass.



*MACIEK PILARZ- bębny.
*RADEK SZYSZKOWSKI- klawisze.


     
    Muzyka jaką tworzy Kamil jest łatwa, lekka i przyjemna, ale wbrew pozorom  niebanalna. Bije od niej prawdziwość- nie ma przesadnych dekoracji, ulepszaczy, wydaje się, iż ciepły wokal wystarcza za wszystko. Magnetyzuje. Jest w tym coś takiego, że mimo, iż nie słucham już Bednarka codziennie, zawsze buszuję po sklepowych działach muzycznych w ten sam dzień, w którym ma ukazać się nowa płyta. 
Pierwszego krążka nie posiadam w swojej domowej kolekcji. Ziemia obiecana wydana w 2009 roku nagrywana była domowymi sposobami, rozprowadzana bez rozgłosu- o Bednarku i SGM jeszcze mało kto tak naprawdę słyszał. Album zawiera siedem krótkich, debiutujących kawałków; część z nich po modyfikacji, przemianie, uzupełnieniu lub rozwinięciu znalazła się na późniejszych płytach. Pokażę kilka tych, które się potem nie powieliły.
Tytułowa Ziemia obiecana opowiada o koszmarze dzisiejszego społeczeństwa. Kult pieniądza, sławy, szczęśliwej miłości, nadzwyczajnych zdolności sprawia, iż każdy chce być szczęśliwy i często dąży do tego celu po masowych grobach innych. Krew, woja i łzy- oto XXI-wszo wieczne sposoby dotarcia do *Kanaan.


*Kannan- starożytna kraina na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Część jej terenów wymieniana jest w Biblii jako Ziemia Obiecana Izraelitom przez Boga.

Kolejny utwór przypomina, że są w życiu sprawy ważne i ważniejsze. Do tej drugiej kategorii zdecydowanie zalicza się przyjaźń. Przyjaciel to twój brat, część ciebie samego. Jest niezbędny: pocieszy, pomoże w kłopotach, twoje łzy zamieni w uśmiech. Co ciekawe i niespotykane SGM zwraca uwagą na rzecz, o której wielu zapomina. Nie można tylko  m i e ć  przyjaciela. Trzeba także umieć nim  b y ć. Tytuł? Po prostu Przyjaciel.



Każdego dnia = reggae'owa miłość. Nie powiem, troszkę oklepany motyw, ale klimat Jamajki sprawia, że w zasadzie nie odczuwa się lekkiego kiczu. Piękna dziewczyna, zauroczenie od pierwszej chwili, troska, czułe słówka. Świat bez uczucia nie ma znaczenia; świat bez niej nie ma znaczenia- śpiewa Kamil.




Lata 2010, 2011 i 2012 to dla Kamila czas następnych nagrań, wydawania płyt. Dwie pierwsze to ciągła współpraca z SGM już po hucznym udziale w Mam Talent; ostatnia w lekko zmienionym składzie, odrobinę innym klimacie autorstwa grupy Bednarek. Wszystkie trzy bardzo lubię, z każdej z nich się niezmiernie cieszyłam, gdy trafiła na moją półkę oraz z każdej po kolei chciałabym wkleić kilka fajnych kawałków.  



1.



 Miejsce pierwsze- PODWÓJNA PLATYNA dla albumu Szanuj wydanego w listopadzie 2010. Trzynaście bardzo przyjemnych piosenek, kilku gości, dwa covery w wersji reggae. Całkiem nieźle jak na drugi krążek w dorobku zespołu. Trzeba przyznać, że Szanuj rzeczywiście było wydane w perfekcyjnie dobranym momencie- niedługo po zajęciu drugiego miejsca w telewizyjnym show TVN'u przez front mana grupy. Sprytne i bardzo opłacalne, ale nie ma w tym nic na wyrost- utwory są naprawdę dobre.
Na pierwszy ogień moja ulubiona kompozycja, której słowa znam na pamieć. Podczas słuchania gęba sama się śmieje. Kolejna piosenka, po Natural Dread Killaz Muzyki, Światy, Piękny, która mogłaby służyć za definicję Muzyki [reggae]. Pozytywna, pogodna, rozjaśnia umysł, zachęca do podjęcia działań. Idealne utożsamienie dźwięków z lekarstwem- dokładnie to, co sama próbuję wszystkim przekazać. Co tu dużo mówić: każdy z was ją zna- muzyka, która wprowadza was w ten piękny stan pozytywnych myśli, pozytywnych zmian(O Muzyce Reggae).



Druga w kolejce do waszych uszu jest Ganja Trip. Już mniej poważna, mniej na serio, bardziej o kulturze rastafari niż o samej Muzyce sensu stricte. Nie oszukujmy się- w tym kręgu powszechne są blanty, jointy, marihuana. I SGM opowiada właśnie historię takich wyluzowanych kolesi. Podkreśla jednak, że nie ma to nic wspólnego z uzależnieniem: ja nie palę bo muszę, tylko wtedy, kiedy mam. Oczywiście padają też słowa o sprzeciwie policji i, jak można się domyślić opinii autora, niesprawiedliwych karach. No cóż... Odrobina swobody przecież jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? 
Zabawna sytuacja, gdy w jednym z materiałów poprzedzających występ Kamila w Mam Talent pojawił się on na polu kukurydzy- jeden z jurorów zastanawiał się czy w Brzegu pali się kukurydzę zamiast zioła. ;)


Ostatnim kawałkiem z tej płyty, którym chcę się podzielić jest outro- Szanuj. Bardzo miła piosenka na koniec, skierowana bezpośrednio ku osobie odbiorcy: chcielibyśmy podziękować za to, że dzięki wam zrealizowaliśmy marzenie. Stanowi inną wersję Szanuj to, co masz z pierwszego CD'eka Star Guard Muffin. Zespół podkreśla, że jak każdy twórca nie miałby po co pracować, gdyby nie słuchacze. Moim daniem jest to także niema zapowiedź: dzięki wam będzie więcej muzyki, bo jej chcecie. Zachęca też wszystkich do podjęcia próby realizacji marzeń- szansa jest tylko jedna. Im się udało, więc może Wam też się powiedzie? Oby. 





2.



Kolejny krążek(właściwie minialbum zwany epką[EP]) Jamaican Trip zawiera utwory powstałe podczas wyprawy chłopaków na Jamajkę. Było to coś, o czym marzyli od samego początku- móc trafić tam, gdzie powstała ich miłość, idea, którą szerzą światu. Udało się i także my, w czerwcu 2011, mogliśmy usłyszeć, a także zobaczyć rezultaty. Tak, zobaczyć, ponieważ dołączona jest druga płytka- film, zdjęcia z Wyspy Słońca oraz teledyski do dwóch utworów. Jamaican Trip to pięć piosenek i trzy ekstra bonusy: live, remix i duet. Utwory uświetnili wielcy jamajscy muzycy. 

Kawałek z numerem jeden to po prostu relacja z podróży, euforia, jaka ogarnęła zespół w trakcie urzeczywistniania się ich życiowego marzenia. Jamajka: wolność od problemów, hałasu, miasta; tylko piękne lazurowe niebo, przyjaciele, dym i reggae. Żyć, nie umierać! Jamaican Trip:







Let's stop to pierwszy utwór na EP, w którym słyszymy obcy głos- obok Kamila pojawia się dość kontrowersyjny muzyk Capleton(Clifton George Bailey III) znany także jako King Shango, The Fireman lub King David. Bardzo dynamiczna, mocna i dosadna piosenka. Zachęca do zaprzestania walk między ludźmi, gdyż to właśnie razem, a nie osobno możemy pokonać przysłowiowe zło Babilonu. Nasza wolność sprawia, że jesteśmy potężni. Jeżeli jednak nie sprzymierzymy się, świat przestanie istnieć. Istnieje jeszcze nadzieja(bardzo często obecna w reggae'owych klimatach)- razem=lepiej.





Kolejnym jamajskim gościem uświetniającym Jamican Trip jest Stephen Newland. Kawałek z numerem trzy, Rootsman soul, swą wymową znacznie przypomina poprzedni, tyle że słowa są inaczej dobrane. Tutaj widzimy wizję nie zbiorowości, lecz pojedynczej osoby. Gubimy się własnych planach, nie wiemy co jest naprawdę prawdą, co fałszem. Mieszamy innych z błotem, zapominając o czymś, czego wszyscy oczekujemy, ale nie przestrzegamy: o szacunku. Duch rastafari na to nie pozwala- Jah prowadzi ich zupełnie inaczej. Bo można inaczej, choć wszyscy żyjemy w szalonym świecie zakażonym wścieklizną.






Każdy człowiek czegoś pragnie. Całe życie jest wielką wspinaczką na wierzchołek góry, który tylko my widzimy. SGM wie o tym doskonale, stąd numer Pragnienia Szczyt. Zaciekła, czasem wręcz zwariowana, gonitwa za marzeniami ubogaca nasze doświadczenia, umacnia nas, otwiera na świat. Ta ostatnia cecha jest bardzo ważna, rzutuje na inne. Zespół przekazuje, że to własnie muzyka reggae może Ci ją dać. Pozwolić wyjść z cienia, nabrać pewności siebie, poczuć ten rytm, który poprowadzi Cię przez życie. Nie bez powodu właśnie te tytuł stał się również nazwą dokumentu. Nazwą spełniającego się marzenia Star Guard Muffin... 
Tym razem wersja live z Ostrowa Wielkopolskiego- Reggae na Piaskach 2011. 



Polecam również film/dokument czyli drugą płytkę załączoną do Jamican Trip jako sekcja DVD. Bardzo przyjemnie się go ogląda, można na chwilę razem z grupą przenieść się do świata Jamajki. Jest relacja z nagrania w słynnym studio Tuff Gong, wzmianka o sesji nagrywanej z jamajskimi muzykami, wywiady i komentarze, zabawne sytuacje. Naprawdę można zobaczyć oraz poczuć szczęście, podniecenie, fascynacje jaką wywołuje w chłopakach miejsce korzeni reggae. Oglądając sama cieszyłam się razem z nimi. 


3.

Nowa płyta, nowy skład, nowe pomysły i aranżacje. Tak opisałabym najnowszą płytę grupy Bednarek pt. Jestem... . Również pojawiają się goście (m.in. Gutek, Staff), ale płyta zaskakuje pod względem znajdujących się na niej kompozycji. Słyszmy akustyczne dźwięki, także coś w rodzaju reggae'owych ballad, wiele słów o miłości... Są również żywe, odważne utwory. Przyznam jednak szczerze, że te 13 utworów jakoś szczególnie mnie nie zachwyciło. Oczywiście głosu Kamila mogłabym słuchać na okrągło, ale wolę dynamiczne, pozytywne reggae nawołujące do zmian od romantycznych sentymentów. W ogólnym rankingu płyta wypada bardzo dobrze, na portalu Onet.pl słuchacze przyznali jej 8 na 10 gwiazdek. Zobaczcie co między innymi znalazło się na krążku!

Think About Tomorrow. Znowu pojawia się temat terroru świata, wojny, walki, wyzysku, zaślepiających pozorów. Jak wiadomo, języka angielski sprawia, że wszystko brzmi o wiele, wiele lepiej. Kamil próbuje poruszyć nasze sumienie- wyplenić egoizm, zdjąć klapki z oczu. Ludzie wzajemnie się zjadają, pływają w bagnie- czy taki był plan Boga?



Bardzo fajna pozycja z numerem piątym, to Bednarkowa wersja Marka Grechuty- Dni, których jeszcze nie znamy. Utwór powszechnie znany, nie muszę opisywać o czym jest. Powiem tylko, że zespół zrobił go naprawdę świetnie, czuć flow, ma się wrażenie, że dźwięki są lekkie i unoszą cię pół metra nad ziemię. Kamil sam kiedyś wspominał, że bardzo lubi piosenki Grechuty. Widać, że dobrze się w nich czuje, rozumie, co śpiewa, a nie tylko przerabia czyjąś robotę. Serdecznie polecam!


Kolejna piosenka porywa nogi do podskoków, ręce do wymachów, a głos do okrzyków. Żywa interakcja z odbiorcą, dynamika. Po prostu radość. Bednarek dzieli się swoją ideologią: szacunek, muzyka, nadzieja. On jest ich żołnierzem, za nie będzie walczył i je szerzył. Dobrze mu idzie skoro czwarty album z jego nazwiskiem również, podobnie jak poprzedni, dostał złoto. A więc Salut!


Ostatnią piosenką, którą chcę pokazać, jest Cisza ostatnia w muzycznej kolejce. Niemalże as w rękawie, gdyż zaskakuje oryginalnością. Przede wszystkim jest grana na gitarze akustycznej. Bije z niej delikatność, liryczność, jakieś muzyczne uniesienie. Radość, uśmiech, trans, wspomnienia. Te chwile są z nami...- mam wrażenie, że ten fragment utworu odnosi się po prostu do słuchania tej płyty. Te chwile pozostaną nasze na zawsze, jeśli dalej pozostaniemy sobą i nie damy się wciągnąć w smutek i rozgoryczenie świata.  Musimy z radością czekać na każdy kolejny dzień, każdą kolejną szansę i cieszyć się, jeśli ją dostaniemy- tego uczą nas dźwięki Bednarka. Piosenka jest bardzo piękna. Dzięki niej  wszystkie myśli z Jestem... nie zostaną zapomniane; sprawia, że zaraz ma się ochotę włączyć "play" i przesłuchać cały album od początku. Brawa za trafny dobór ostatniej piosenki- zdecydowanie spełnia swe zadanie: najlepsze na koniec!
Live z Zabrza- styczeń 2013.






     Cóż, to na razie tyle jeżeli chodzi o kwestię samodzielnej, płytowej dyskografii Kamila Bednarka. Trzeba przyznać- bardzo wiele osiągnął w bardzo krótkim czasie, a s nie trwał on tylko pięć minut, lecz trwa nadal. Młody wokalista występuje również z innymi wykonawcami takimi jak np. Mesajah, KrzyHu, Pezet czy Bas Tajpan. Jego koło fortuny wciąż się kręci i mam nadzieję, że długo jeszcze nie przestanie. Jest w nim coś ciepłego, przyjaznego. magnetycznego; coś, co zjednało mu tysiące stałych słuchaczy. Może Wy też dołączycie do tego grona?
  Na koniec pozytywne wibracje na dobry koniec dnia: Mesajah feat. Kamil Bedanarek- Szukając szczęścia. Nie patrz na tych chciwych ty i tak masz od nich więcej: swoich ludzi, wolność słowa i odważne serce!  Bless! 




(Zdjęcia okładek oraz płyt są moją własnością. Reszta grafiki i filmiki nie są mojego autorstwa i nie należą do mnie. Obrazki znalazły się dzięki wklepaniu w grafikę Google'a  odpowiedniego hasła( nazwy, nazwiska, miejsca, daty); filmy video pojawiły się dzięki blogger'owej funkcji umieszczania plików z portalu YouTube!)


Pzdr, Pta_szysko ;).