sobota, 13 kwietnia 2013

Coś dla smakoszy ostrej kuchni.

        "Czy ten post w ogóle będzie miał coś wspólnego z muzyką?!"- być może taka była Wasza pierwsza myśl po spojrzeniu na tytuł. Spokojnie. To nie jest blog o jedzeniu, więc na pewno będzie muzycznie. Kilka nagród Grammy, wszystkie w kategoriach związanych z rockiem. Zresztą cokolwiek by nie grali, zawsze jest to połączone spoiwem rock'a lub funk'a. W mojej skali ostrego brzmienia i wariactwa 6,5 w skali od 0 do 10- wystarczająco, by przyjąć taką nazwę, pod która grają. Band prosto za LA, ale jeśli stronisz od ostrych papryczek, żaru i szkarłatnej czerwieni, nie jest on zdecydowanie dla Ciebie. Teraz chyba już wszystko jasne? Red. Hot. Chili. Peppers. Tadaam! :)

Red Hot Chili Peppers - red-hot-chili-peppers Photo




Gatunek granej muzyki: funk rock, rock alternatywny, funk, punk rock, rock psychodeliczny(wszystko co ma w nazwie funk albo rock ;) )
Powstanie zespołu: 
*1983 rok- Anthony Kiedis, Hillel Slovak, Jack Irons oraz Michael Balzary założyli szkolny zespół w siedzibie Fairfax High School. 
*Pierwszy swój występ(który dla dwóch członków miał być jedyny Slovak Irons) zagrali w jednym z amerykańskich klubów i, mimo całkowitej improwizacji zawierającej nawet rap, odnieśli spory sukces.
*Parę miesięcy później firma muzyczna EMI Group zaproponowała wczesnym Red Hot'om współpracę.
*W sierpniu 1984 roku został wydany pierwszy album grupy- The Red Hot Chilli Peppers- który zaskarbił im grupkę wiernych fanów.
Nazwa:  Czwórka muzyków ze szkolnej ławy początkowo nazwała swą grupę, swoją drogą bardzo skomplikowanie, Tony Flow and the Majestic Masters of Mayhem. Powodem zmiany nazwy był nieoczekiwany sukces na rynku LA'owskich klubów, w których podkreślano szczególnie żywiołowość zespołu. Tak band zyskał świetną moim zdaniem nazwę: Red Hot Chilli Peppers! 
Członkowie:
  • założyciele:
*ANTHONY KIEDIS- wokal.




*MICHAEL "FLEA" BALZARY- bass.


*HILLEL SLOVAK- gitara.

*JACK IRONS- perkusja.


  • Obecni członkowie:

*ANTHONY KIEDIS- wokal.
*MICHAEL "FLEA" BALZARY- gitara basowa.
*JOSH KLINGHOFFER- gitarzysta, multiinstrumentalista.


*CHAD SMITH- bębny.

       Moja playlista Red Hot'ów zbyt długa nie jest(hm, długa to pojęcie względne, no ale jak na mnie- faktycznie niedługa), ale za to treściwa: mam do dyspozycji naprawdę wiele stylów, technik, pomysłów, jakich próbowali, począwszy od singla True Men Don't Kill Coyotes, na próbkach najnowszego krążka I'm With You kończąc. Wciśnijmy więc PLAY i przekonajmy się co świrusy z LA mają nam do zaproponowania! :)













Najstarsze wykony są w moim odczuciu najbardziej szalone. Słychać w nich świeżość, młodego ducha, lekkiego świra, energię, spontaniczność. Mam przyjemność pławić się w dźwiękach dwóch kawałków z legendarnej, pierwszej płyty. Są naprawdę dobre, od razu poprawiają humor, a wykrzyknienie TRUE MEN DON'T KILL COYOTES! chodzi za mną od kilku tygodni! :) Jak dla mnie riffy, muzyczne motywy przewodnie mogłyby stanowić osobną całość, nic więcej nie potrzeba, bo są naprawdę genialne i klimatyczne! A teksty... Cóż. Teksty są dziwne, nawet nie próbuję doszukiwać się w nich sensu i ukrytych metafor; nie wiem, czy jako współczesna nastolatka z północnej Europy byłabym w stanie ogarnąć myśli Red Hot'ów. Więc nie próbuję- po prostu dobrze się bawię! 

File:Rhcp1.jpg

True Men Don't Kill Coyotes:


Get Up And Jump:







Kolejną piosenką na mojej liście jest naprawdę rockowe Punk Rock Classic z czwartego krążka zespołu- Mother's Milk. Wersja z albumu trwa zaledwie minutę i czterdzieści sześć sekund, więc pozostawia spory niedosyt! Tempo jest zawrotne, odnoszę wrażenie, że kable od elektryków za chwilę się przepalą. Z początku ciężko jest w ogóle zrozumieć słowa, ale szczerze- mało mnie one obchodzą przy tak świetnej aranżacji! No ale jak już wzięłam Punk Rock Classic na tapetę, to powiem Wam, że dla mnie ta piosenka mówi o władzy jaką skupiają w ręku media, zwłaszcza te popularniejsze oraz o niesprawiedliwości jaka panuje w ich środowisku. Pojawia się genialny band, mają moc, mają siłę, gdzieś tam w rokowaniach wspinają się na szczyty, ale świat jest tak urządzony, że jeśli nie trafią do telewizji, to ich twórczość jest w oczach innych mało warta. Występują też trochę prześmiewcze frazy o rzekomych Super Gwiazdach show, kontaktach w branży... Z tym numerem mam taki problem, iż kompletnie nie wiem, czy jest on ironią, napluciem w twarz amerykańskiemu systemowi, może amerykańskim żartem, czy jest całkiem serio i MTV dla wczesnych red Hot'ów jest wierzchołkiem góry,na który się wspinają...





(live z Orlando)

Under The Bridge. Bardzo nietypowy numer z 1991, który jest de facto balladą, a to kompletna rozbieżność z funkowo-rockowym stylem Red Hot Chili Peppers. Zyskała jednak spore uznanie, a grupa miała jakiś cel w napisaniu takiego, a nie innego kawałka. Jaki? O tym za chwilę. Budowa jest prosta, zupełnie jak w noweli: harmonijny wstęp, skrupulatna ekspozycja, głośny punkt kulminacyjny, powolne rozwiązanie akcji zakończone dobitną ciszą w głośnikach... Na pierwszy rzut oka, a raczej ucha, w Under The Bridge słyszymy o samotności, tęsknocie, potrzebie kochania, stracie wszystkiego co cenne i ważne. Uczucia, których się boimy, nie chcemy ich, pragniemy powrócić do czasów "sprzed": I don't ever wanna feel like I did that day, but take me to the place I love, take me all the way.Okropne wspomnienia wpraszają się do naszego umysłu i urządzają ucztę, która często przynosi krwawe żniwo. Ten jeden raz za dużo; w złym miejscu o złej porze. I już nas nie ma na tym świecie. Jak udało mi się jednak wyszperać, piosenka ta ma drugie dno, jest szczególna. Kiedis napisał ją, kiedy dotarło do niego jak wielkim niszczycielem są narkotyki. Hillel Slovak, gitarzysta RHCHP, umarł z przedawkowania będąc zaledwie 26-ścio letnim, świetnym muzykiem. Można powiedzieć, że jest piosenka właśnie dla niego. Sam Anthony również swego czasu miał do czynienia z heroiną... Całe szczęście, że zdał sobie sprawę, iż igra z ogniem i wcale nie tęskni do tych czasów, nie chce znów trafić under the bridge downtow. 







Kolejne pozycje na liście zajmują kawałki z płyty, bardzo dobrej zresztą, Californication(czerwiec 1999 rok). Krążek na pewno ważny dla samych Red Hot'ów, gdyż przełamał złą passę krytyki po wcześniejszym One Hot Minute- przypadł do gustu zarówno krytykom, fanom i innym, wysokiej profesji muzykom. Greg Tate, amerykański pisarz, muzyk oraz producent, tak opisał swój stosunek do Californicationpodczas gdy wszystkie dotychczasowe albumy Red Hot Chili Peppers były wysoce uduchowione, to ten album jest i uduchowiony i w nadzwyczajny sposób przemawiający do wyobraźni słuchacza.  Niech do zalet owej płyty dodam jeszcze to, iż jeden z utworów, Scar Tissue, został nagrodzony Grammy 2000 w kategorii "Najlepsza piosenka rockowa". Moja propozycja jest jednak dla Was nieco inna.
Otherside. Na pewno nie jest to wesoła nuta. Podobnie jak inne numery z tego albumu, nawiązuje do zagubienia, śmierci, pożądania, samobójstwa, szponów nałogów, które nie chcą puścić. Otherside utrzymane jest w ciemno-szarej kolorystyce, z akcentami czerwieni, pomarańczu. Przede wszystkim słyszę opowieść o walce, krętych schodach na drugi świat, których każdy stopień przynosi osobne cierpienie. Niestety, będziemy je musieli zabrać ze sobą na drugą stronę. Chociaż melodia w końcu się rozwija, staje żywsza, pełniejsza, dla mnie ta piosenka i tak pozostaje smutna. Do końca. Polecam także dokładne przyjrzenie się video- ogląda się jak krótką, fabularną scenkę, która rozgrywa się w skrzywionym, karykaturalnym świecie.






Piosenkę tytułową wystawiam dziś jako drugą reprezentantkę siódmego albumu studyjnego RHCHP. Muzycy sami przyznali się, że była dla nich trudnym zadaniem, długo nie mogli jej sfinalizować. Californication zostało ostatecznie skomponowane dopiero na dwa dni przed rozpoczęciem pracy w studio. Kiedis chciał przede wszystkim wyeksponować prawdziwy styl życia mieszkańców słonecznej Kalifornii. Nawiązuje do twórczości muzyków rockowych (Kurt Cobain), chciałby inni spróbowali spojrzeć na ludzi z tamtego zakątka Kalifonii bardziej obiektywnym okiem, oczyszczonym ze wszystkich plotek, choć czasem wydaje mi się, że właśnie często pokazuje ich chore priorytety. Żeby nie myśleli o nich tylko w hollywoodzkich kategoriach. Co do stylizacji muzycznej, podobnie jak w Otherside, jest raczej stonowana, wolniejsza. Mimo to main riff oraz akcenty perkusji perfekcyjnie podkreślają wymowę tekstu. Kompozycja prosta, lecz w  swej prostocie doskonała. Wydaję mi się, iż ta pozycja jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych w historii bandu. Cóż. Boom, niekoniecznie przynoszący pozytywne skutki, na kalifornikację trwa. Posłuchajcie sami! 




Californication, czwarty singiel z płyty, uznawany jest za nieoficjalny hymn Hollywood, gdyż opowiada opowiada o rzeczywistości tej części Kalifornii, jej wadach, zaletach oraz ogromnym wpływie na sztukę, trendach jakie wyznacza w różnych zakątkach świata.

 

Can't Stop to piosenka figurująca na płycie By The Way(2002). Bardzo chwytliwa i charakterystyczna dzięki swojemu gitarowemu motywowi głównemu. Red Hot już od pierwszych sekund wprowadza napięcie, by około trzydziestej podkręcić głośność, tempo, powiedzieć i pokazać to, co do opowiedzenia oraz przedstawienia mają. Utwór jest stosunkowo długi- trwa cztery i pół minuty. Mimo to zespół zdecydowanie nie przynudza. W moim odbiorze historia Can't Stop pokazuje życie, na którego wadze równomiernie rozłożona jest miłość wraz z bólem i cierpieniem. Nie ma miłości, jakakolwiek by ona nie była, nie okupionej łzami, nieprzespanymi nocami, tęsknotą. Peppersi w pierwszej zwrotce poruszają także kwestię prawdy, która może niewiele już znaczy w dzisiejszych czasach, ale wciąż może dodać pewności siebie, wciąż stanowi jedno z imponderabiliów. W końcu słyszymy także pewną konkluzję: wszystko co robimy, ludzie, których spotykamy, słowa, które wypowiadamy- wszystko to kiedyś do nas powróci. Życie to nie książka, w której zdarzenia przemijają wraz z następną stroną. Can't stop the spirits when they need you, this life is more than just a read thru. 






Kolejnym kawałkiem na mojej Playliście jest bardzo znane Snow(Hey Oh). Jak wiele innych produkcji RHCHP odznacza się genialnym, wpadającym w ucho riffem, który każdy szanujący się gitarzysta przynajmniej próbował zagrać. W ogóle wydaje mi się, iż gitara to prawdziwy fenomen tej grupy. Wydaje mi się, że nie zbytnio co komentować: tekst jest prosty, wyraźnie zaśpiewany, do zrozumienia. Interpretacja to już sprawa własna. Polecam oglądnąć oficjalny teledysk, który jest bardzo pozytywny, stanowi niejako zapis koncertu grupy. Fajnie dobrana kolorystyka, najpierw czarno-biała, potem kolorowa sprawia, że muzyka odbierana jest jeszcze lepiej i wyraźniej. Jedyną wadą tej piosenki wydaje się jej statyczność, mała skala przebojowości. Brak takiego "bum!", które budziłoby wszystkich przysypiających. Chociaż... Podobno różnorodność jest w cenie. ;)




Ostatni numer na dziś to Look Around- najświeższa wersja Red Hot'ów z płyty I'm With You(2011). Piosenka, która bardzo mi się podoba. Hałaśliwa, z szybkim refrenem, prostymi słowami, które szybko się zapamiętuje- genialna możliwość śpiewania razem z Kiedisem. Pierwsze skojarzenie z Look Around? Just fun. Ale to tylko pozory, gdyż piosenka mówi o wariackich emocjach. To co niektórzy nazywają zabawą-jakieś dziwne fetysze, przywiązania, przyzwyczajenia, miłości-potem okazuje się "na poważnie". Czasem nie wiemy co dzieje się dookoła. A chcemy tego doświadczyć, poczuć wszystko na sobie. Żeby życie przeżyć, nie przeczekać! A co poza tym do tego numeru? Red Hot Chili Peppers to po prostu niezłe świrusy!!!






(live z Köln'11)

Co się tyczy jeszcze samego najnowszego krążka, jest on oceniany dosyć wysoko, ale nie nazbyt wysoko jak na możliwości bandu, które już nie raz zaprezentował. Wśród moich znajomych panuje opinia, iż to nie są już ci sami Red Hoci. Że gdybyś nie widział, że to oni, po prostu byś nie poznał. Całkiem możliwe, ale moim zdaniem ta płyta jest po prostu bardzo różnorodna. Świeża. Czerpie z wielu nowoczesnych gatunków, idei, których kiedyś nie było. I'm With You zaskakuje, co wielu może się nie spodobać, jeśli ktoś niespodzianek nie lubi. Pozwoliło im na to ogromne doświadczenie, dopracowanie, poszerzenie granic, jakie mieli wytyczone do tej pory. :) Dla przykładu zamieszczam tak bardzo odmienne stylowo od Look Around, Even You, Brutus? z numerem 11. 







    Dla soundslikeyoursoul.blogspot.com przygoda z Red Hot Chili Peppers już się kończy. Mam nadzieję, że dzięki mnie nie skończy się dla Was. Choć nie jest to grupa słuchana przeze mnie nadzwyczaj często, bardzo wysoko cenię ich wartość muzyczną, mentalną; ich wrażliwość, przeżycia, które choć niemiłe, pozwalają im tworzyć tak wspaniałe kawałki! Szczególne w tym bandzie jest to, iż idzie naprzód, cały czas się rozwija. Nie wszyscy tak robią, wielu współczesnych muzyków wymyśli coś fajnego, a potem robi już wszystko na jedno kopyto. Red Hot Chili Peppers zostało już niejednokrotnie docenione na światowym rynku. Mam jednak wrażenie, że zależałoby im, aby zostali docenieni także przez zwykłych słuchaczy. Bez odbiorcy nie ma sztuki. 


(Zamieszczone zdjęcia i filmiki nie są mojego autorstwa i nie należą do mnie. Obrazki znalazły się dzięki wklepaniu w grafikę Google'a  odpowiedniego hasła( nazwy, nazwiska, miejsca, daty); filmy video pojawiły się dzięki blogger'owej funkcji umieszczania plików z portalu YouTube!)



Pzdr, Pta_szysko. ;)


7 komentarzy:

  1. Na pewno jest to świetny zespół rockowy, jednak to nie moje klimaty ;) Ja wolę słuchać bardziej melodyjnego metalu symfonicznego :D
    Zauważyłam, że panuje takie przekonanie, iż zespoły założone w latach 80. lub 90., kiedy wydają płyty w tych "bliższych" latach (mam na myśli 2005-2013), uznawane są za gorsze, nie wykonujące tak dobrej muzyki jak na początku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zauważyłam tę prawidłowość.
      Tylko niestety wiele osób już wydaje tę opinię zanim wysłucha całą płytę, z góry zakłada, że tak będzie.
      Może kiedyś znajdę coś do Twojego klimatu i opiszę, zobaczymy! :)

      Usuń
  2. A wiedziałaś, że 3/4 bandu to seksoholicy?
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam czerwone papryczki :)

    Tak, masz racje opakowanie jest nieco odstraszające, ale niektórych to własnie ono przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam nie przepadam jakoś specjalnie za imprezami, no ale cóż. xD
    A RHCP to może trochę przeciętnie, ale moim ulubieńcem jest Californication! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.
Za słowa miłe i te krytyczne.
Dzięki nim wiem, że mam dla kogo pisać dalej! :)